[VIDEO] - W sposób zaplanowany i perfidny wykorzystywał uczucia - zeznała pierwszą z ofiar dolnośląskiego Tulipana w procesie o wyłudzenie 10 mln zł, który dziś rozpoczął się przed Sądem Okręgowym w Jeleniej Górze
10 lat więzienia grozi 41-letniemu Tomaszowi K. vel M., który zasiadł dziś na ławie oskarżonych za oszustwa matrymonialne i finansowe. Na stole sędziowskim znalazło się ponad 70 tomów akt. Ale mężczyzna nie przyznaje się do skrzywdzenia i wyłudzenia 2,6 mln zł od trzech z czterech kobiet, z którymi równocześnie żył. Oraz dodatkowo 7,4 mln zł od innych osób!
Sprawę dotychczasowej jego bezkarności m.in. za wyłudzenie ponad 40 000 000 polecił zweryfikować Ministrowi Sprawiedliwości Wicepremier Jarosław Kaczyński.
Bardzo duże emocje towarzyszyły dziś poszkodowanym kobietom kiedy na korytarzu Sądu Okręgowego w Jeleniej górze pojawił się Tomasz K. będzie to można zobaczyć jeszcze dziś na filmie który wieczorem dołączymy do niniejszego tekstu.
Trzy z czterech kobiet, z którymi żył jednocześnie spotkało się dziś by przed sądem domagać się sprawiedliwości za doprowadzenie ich do koszmaru emocjonalnego, finansowego a nawet utraty nieruchomości.
- Był czarujący. Co drugi dzień wręczał mi bukiet 40 róż. Mówił że jest biznesmenem-deweloperem a z drugiej strony twierdził, że z biedny i schorowany potrzebujący ogniska domowego - zeznała dziś pierwsza z jego ofiar Anna Chmielewska (straciła ok. milion złotych), której wstrząsające 3-godzinne zeznania zamieścimy w 6 częściach po pół godziny na naszym portalu Patriot24.net oraz udostępnimy poprzez naszą stację Telewizja.Patriot24.net. Jeszcze dziś wieczorem, wraz z niniejszym tekstem dostępna będzie pierwsza część jej wstrząsającej opowieści.
Według prokuratury Tomasz K., Który po wcześniejszych wyrokach pozbył się nazwiska M. i zamienił je na K. wyrządził kobietom finansową krzywdę na łączna kwotę 2,6 mln zł. Dodatkowo oszukał jeszcze kilka osób więc w rozpoczętym dziś procesie odpowiada za wyłudzenie łącznie 9 000 000 zł.
Tomasz K. nie przyznał się dziś do zarzucanych mu przez prokuraturę czynów. Jego adwokaci złożyli natomiast wniosek o zmniejszenie kwoty kaucji, za którą wyszedł z aresztu z 200 do 100 tysięcy złotych. Wniosek wspierał szczególnie adwokat Wacław Majewski, który jak się okazało poręczył z własnych pieniędzy za Tomasza K.
Sędzia Paweł Wyrzykowski podejmie decyzję w tej sprawie na posiedzeniu 10 listopada 2020. A kolejna część przesłuchania Anny Chmielewskiej zaplanowana jest na 15 stycznia 2021.
Przypomnijmy, że Tomasz K. jest pod zdumiewająca ochroną dolnośląskiego Wymiaru Sprawiedliwości.
Mimo licznych wyroków więzienia, wciąż jest na wolności. To skutek między innymi zdumiewających działań Sądu Rejonowego dla Wrocławia Fabrycznej. W szczególności sędzi Justyny Kuriata/Pruszyńskiej, która podczas dwóch rozpraw w czerwcu i lipcu br. nie powiadomiła o nich prokuratury!
- Prezes Sądu Rejonowego dla Wrocławia – Fabrycznej podjął działania w celu wyjaśnienia przyczyn niezawiadomienia właściwej prokuratury o terminach posiedzeń, które odbyły się w dniach 19.06.2020 r. i 23.07.2020 r. w sprawie o sygn. akt II K 848/14. Po wyjaśnieniu przyczyn Prezes podejmie dalsze działania zmierzające do zapobieżenia podobnym przypadkom - przekazał naszej redakcji Rzecznik Prasowy Sądu Okręgowego we Wrocławiu Marek Poteralski.
Z drugiej strony wrocławska prokuratura do tej pory nie wystąpiła do sądu o odwieszenie Tomaszowi K. wyroku więzienia z roku 2017 r.
Tomasz K. zasiada też z wolnej stopy na ławie oskarżonych w procesie o gigantyczne nadużycia w tak zwanej dolnośląskiej aferze śmieciowej. Najbliższa rozprawa już 10 listopada 2020 przed Sądem Rejonowym w Środzie Śląskiej pod sygn II K 346/19
Wszelkie nowe informacje na ten temat, w tym działania Ministerstwa Sprawiedliwości w celu wyjaśnienia zdumiewającej braku bezwzględnego więzienia dla skazanego już wielokrotnie Tomasza K., będziemy przekazywać na bieżąco. Również poprzez naszego Facebooka i naszą stację Telewizja.Patriot24.net
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Prokuratura Rejonowa w Wysokiem Mazowieckiem prowadzi postępowanie w sprawie, w której konflikt między dwoma mężczyznami z sektora prac ziemnych przybrał zaskakujący obrót. Jeden z nich – legalnie działający przedsiębiorca, dysponujący kompletem dokumentacji, umów i potwierdzeń płatności – został objęty dochodzeniem, mimo iż druga strona nie przedstawiła żadnych formalnych dowodów, a jedynie relacje świadków ze swojego bliskiego otoczenia.
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?