[VIDEO] Sadystyczne prześladowanie matki przez szefa szwajcarskiej organizacji ds. dzieci ARP Gianluca Molina? Czy władze kantonu Ticino wyrzucą go z tej funkcji za znęcanie się psychiczne nad 5-letnim dzieckiem i jego matką?
Postanowienie sądu oraz podpisaną przez siebie decyzję o widzeniu się dziecka z mamą ma za nic Gianluca Molina - prezydent ARP - czyli organizacji mającej rzekomo chronić psychikę dzieci w szwajcarskim mieście Ligornetto. W zarządzanej przez niego instytucji jest bałagan w dokumentach, możliwe przestępstwa antydatowania dokumentów oraz agresywne, zakłamane i cyniczne granie z koszmarem matki i dziecka!
O tym dramacie pisaliśmy już 3 tygodnie temu. Przypomnijmy, że Sąd w Lugano nakazał, by dziecko widywało się z matką. Ale od 7 miesięcy Autorità Regionali di Protezione (ARP) pod przewodnictwem Gianluca Molina łamie ten prawomocny, sądowy nakaz!
Wydawało się, że tydzień temu, 3 czerwca 2019 r., koszmar ignorancji dziecka i matki, ale przede wszystkim ignorancji sądowego postanowienia korzystnego dla chłopca i jego mamy, wydanego przez szwajcarski Sąd, prezes ARP Gianluca Molina zakończy.
W wyniku interwencji Patriot24.net oraz Telewizja.Patriot24.net psycholog Maria Adele Galante Vadilonga jeszcze raz przeanalizowała dramat braku kontaktu chłopca z mamą, trwający od 11 listopada 2018 roku. I uznała, że chłopiec powinien jak najszybciej zobaczyć się z mamą i jej kontakty powinny być natychmiast przywrócone, bo dziecko tęskni, a mama korzystnie wpłynie na jego psychikę. Jej nowy raport trafił na biurko prezydenta ARP Gianluca Molina.
3 czerwca 2019 r. podczas wspólnego spotkania zwaśnionych rodziców w budynku ARP w miejscowości Ligornetto na południu Szwajcarii, w obecności prezydenta tej organizacji Gianluca Molina, wszyscy obecni podpisali się pod porozumieniem kończącym spór o dziecko i otwierającym nowy etap współpracy między rodzicami dla dobra synka.
Decyzja, którą również podpisał Gianluca Molina, wskazywała, że kontakty będą następować w profesjonalnie działającej instytucji pod wezwaniem Świętej Elżbiety w znajdującym się nieopodal mieście Lugano - Casa Santa Elisabetta - LUGANO. Bo tak właśnie nakazał Sąd.
Ale Gianluca Molina nawet nie zaprosił przedstawiciela tej instytucji na spotkanie, by domówić szczegóły, kiedy i o której godzinie rozpoczną się spotkania dziecka i matki. Zrobił to przez niedbalstwo czy ze świadomym zamiarem dalszego izolowania matki od dziecka?
- Trzy tygodnie temu pracownik zajmujący się tą sprawą w ARP, o nazwisku Leo Dario, zapewnił mnie jako dziennikarza, że wszelkie decyzje podjęte podczas spotkania 3 czerwca 2019 roku będą realizowane natychmiast. Leo Dario zapewniał mnie, że pracownicy ARP to ludzie wrażliwi i zależy im na szybkim zakończeniu koszmaru dziecka - przekazuje Robert Rewiński, Redaktor Naczelny Patriot24.net.
Ale to się okazało kłamstwem. Po skandalach związanych z bałaganem w dokumentach, możliwym antydatowaniem (czyli przestępstwem kryminalnym) dokumentu psychologa dostarczonego rzekomo 4 kwietnia 2019 roku, ale nie znajdującego się w dokumentacji ARP w dniu 15 maja, teraz doszło do sadystycznego i nienawistnego zaniedbania ze strony prezydenta ARP Gianluca Molina.
- Po zakończeniu tego spotkania w poniedziałek, 3 czerwca 2019 r., nie wysłał on do Lugano podpisanego przez siebie dokumentu do organizacji imienia Świętej Elżbiety. Matka dziecka cały tydzień czekała na wyznaczenie daty i godziny spotkania, ale organizacja imienia Świętej Elżbiety nie mogła rozpocząć działań, bo listonosz nawet w piątek nie przyniósł dokumentu ARP, który formalnie otwiera drogę dziecka do spotkania z mamą - przekazuje Robert Rewiński.
- Poczta w Szwajcarii działa jak w szwajcarskim zegarku. Dziś wysłany list musi być dostarczony następnego dnia. Kiedy adwokat matki dopytywał się w czwartek o list, w ARP poinformowano go, że właśnie w czwartek go już wysyłają. Ale i to okazało się kłamstwem, skoro w piątek organizacja Świętej Elżbiety, mając dostępne terminy wolnych sal spotkań, nie była w stanie zakończyć koszmaru dziecka i zorganizować choćby w sobotę jakiegokolwiek spotkania. Bo nie dostała decyzji od prezydenta ARP Gianluca Molina! - dodaje Robert Rewiński.
Gianluca Molina to szwajcarski adwokat, który podjął się publicznej misji kierowania organizacją ARP, rzekomo mającej bronić praw dziecka w mieście Ligornetto. Ma on świadomość konieczności przestrzegania prawa, dostosowywania się do prawomocnych orzeczeń sądowych i realizacji tego, pod czym sam się podpisuje.
Ma też świadomość, że ponad miesiąc temu, 9 maja 2019r,. matka przystała na wszelką współpracę z władzami Szwajcarii i kantonu Ticino, by odzyskać kontakt z dzieckiem. Wszystko, do czego się zobowiązała, jest prawdą. Realizuje wszystkie swoje deklaracje współpracując z urzędami Szwajcarii.
- Skąd więc u prezydenta ARP Gianluca Molina taka nienawiść do tej matki? Skąd u niego taka podła ignorancja tęsknoty, macierzyństwa, a przede wszystkim bólu dziecka pozbawionego matki? - pyta Robert Rewiński, Redaktor Naczelny Patriot24.net.
- Może powinien pracować w więzieniu, bo może tam jego chore ambicje znalazłyby zaspokojenie? A może swoją chorą nienawiść powinien wyładowywać w grach komputerowych a nie w społecznej rzeczywistości rodziny, która potrzebuje pomocy, a nie jego nienawiści? - dodaje Robert Rewiński.
- A może stał się adwokatem wyraźnie niezadowolonej pani adwokat ojca dziecka. Może jako kolega po fachu to ją wspiera zamiast wspierać odizolowane od matki dziecko? - dodaje Redaktor Naczelny Patriot24.net oraz Telewizja.Patriot24.net.
Przypomnijmy, że podobny skandal obserwowaliśmy we włoskim Treviso. Wszystkie artykuły na ten temat znajdziesz pod linkiem:
Dlatego niniejszy artykuł przesyłamy do Gianluca Molina z pytaniem, czy w związku z licznymi skandalami (łącznie z wrzeszczeniem jego pracownic na dziennikarza i chamskim, bezprawnym zamknięciem instytucji, co mamy nagrane na video) poda się do dymisji? I odda kierowanie tą rodzinną instytucją komuś, kto będzie miał serce i wrażliwość?
W piątek nawiązaliśmy kontakt z Rządem Kantonu Ticino. Dziś wysyłamy na ich prośbę pytania dotyczące skandalicznej postawy prezydenta ARP Gianluca Molina. Pytamy również o jego dymisję dla dobra dzieci i ich rodziców w Kantonie Ticineo wraz z dotychczas upublicznionymi artykułami.
Wszelkie nowe informacje na temat możliwego braku wiarygodności szwajcarskich instytucji rządowych będziemy publikować na bieżąco również poprzez naszego FACEBOOKA oraz naszą stację Telewizja.Patriot24.net
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Prokuratura Rejonowa w Wysokiem Mazowieckiem prowadzi postępowanie w sprawie, w której konflikt między dwoma mężczyznami z sektora prac ziemnych przybrał zaskakujący obrót. Jeden z nich – legalnie działający przedsiębiorca, dysponujący kompletem dokumentacji, umów i potwierdzeń płatności – został objęty dochodzeniem, mimo iż druga strona nie przedstawiła żadnych formalnych dowodów, a jedynie relacje świadków ze swojego bliskiego otoczenia.
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?