[VIDEO] Fałszywe pieczątki brytyjskiej sieci domów towarowych John Lewis. Oszustwa na prawdziwego, wysokiego urzędnika tej firmy o nazwisku Patric Lewis. Poszkodowani w Polsce i Portugalii, towar w Afryce a brytyjski koncern milczy!
Przedstawiamy szczegóły przestępstwa dokonanego na szkodę polskiej firmy na kwotę ponad 334 tyięcy złotych. Brytyjska sieć domów towarowych John Lewis wie o procederze oszustw. Ale nie informuje, ani nie przestrzega przed oszustami wykorzystujących jej dobre imię!
O sprawie pisaliśmy już kilka dni temu. Artykuły znajdziesz pod linkami:
Przypomnijmy, że od 30 listopada 2018 roku czekamy na stanowisko koncernu John Lewis w sprawie przestępstw dokonywanych na ich markę. Oraz podrabiane pieczątki, którymi posługują się przestępcy.
W lodnyńskiej centrali koncernu o sprawie poinformowaliśmy kobietę o nazwisku Emily Dimmock. Oraz biuro prasowe John Lewis w Londynie, ale do tej pory nie uzyskaliśmy absolutnie żadnej reakcji.
John Lewis milczy, mimo, że sprawa poszkodowania polskiego przedsiębiorcy została zgłoszona brytyjskiej policji, zarówno przez jej właściciela pana Pawła (nr sprawy w brytyjskiej sekcji specjalizującej się w wyłudzeniach ActionFraud NFRC181202666550). Jak również zgłoszone brytyjskiej policji przez firmę ubezpieczeniową Euler Hermes (nr sprawy ActionFraud NFRC181002600551).
Jaki jest mechanizm przestępstwa?
Opisujemy to na przykładzie firmy z Krasnegostawu w Województwie Lubelskim, której właścicielem jest pan Paweł. Dodatkowo mamy kontakt z czterema kolejnymi, polskimi, które zostały oszukane w podobny sposób. Dodatkowo firma Euler Hermes przekazała, że oszukani w ten sposób są też przedsiębiorcy z Portugalii. A z informacji przez nas uzyskanych wynika, że skradziony towar transportowany jest kontenerami do Afryki.
W jaki sposób w praktyce dochodzi do tych przestępstw?
Firma z Krasnegostawu od lat handluje z Chinami, sprowadzając stamtąd zabawki. Ostatnio bardzo dobrze sprzedają się też importowane stamtąd drony.
- Właśnie w Chinach dowiedzieliśmy się, że rzekomo czołowy specjalista ds. zakupów brytyjskich domów towarowych John Lewis o nazwisku Patric Lewis poszukuje dobrych dronów do swoich sklepów - przekazuje pan Paweł, poszkodowany polski przedsiębiorca.
- Jeden z Chińczyków przekazał nam, że Patric Lewis w imieniu Jonh Lewis, chce kupić kilkaset drogich, luksusowych dronów. Jak to bywa w przypadku dużych sieci, za towar gotowy jest płacić po 90 dniach od dostawy – przekazuje pan Paweł, poszkodowany polski przedsiębiorca.
Pan Paweł sprawdził na stronie koncernu John Lewis, że rzeczywiście handlowiec nazwisku Patric Lewis istnieje. I rzeczywiście jest to czołowy decydent w sprawie zakupów dla sieci John Lewis.
Pan Paweł napisał więc e-maila na adres uzyskany od Chińczyka. Jak się później okazało był to adres fikcyjny. stworzony, tak, by imitował adres mailowy prawdziwego koncernu i prawdziwego handlowca. Różnica polegała na tym, że końcowa część po tzw. „małpie” to nie było prawdziwe @johnlewis.com tylko fałszywe @johnlewis.co.uk.
Ale tej drobnej różnicy pan Paweł nie dostrzegł. Przypuszczał więc, że mailowo negocjuje z prawdziwym Patrickiem Lewisem. A w rzeczywistości ustalał warunki transakcji od początku do końca z oszustem.
Ostatecznie, pod koniec września 2018 roku pan Paweł wysłał ciężarówki z dronami o wartości 334 tys. zł do rzekomych magazynów zastępczych koncernu John Ledwis pod Londynem.
- Byłem pewien, że będzie to dobry interes. Całość transakcji zgodził się ubezpieczyć Euler Hermes, który jako globalny profesjonalista sprawdza kontrahentów i nie dostrzegł tu żadnego ryzyka – przekazuje pan Paweł.
- Uzyskałem polisy ubezpieczeniowe, więc spokojnie wysłałem kierowców, by dostarczyli towar na odroczoną płatność – przekazuje pan Paweł.
Kierowcy pod wskazanym adresem zastali magazynierów z pieczątkami John Lewis. Prezentujemy je wraz z niniejszym tekstem. Pozostawili towar, a do Polski przywieźli ostemplowane zgodnie z procedurą transportu międzynarodowego dokumenty CMR.
Ale wtedy urwał się kontakt zarowno z rzekomym Patrickiem Lewisem jaki i jego z człowiekiem o rzekomym nazwisku Remy Huges, który był odpowiedzialny za zmagazynowanie towaru.
- Kiedy zorientowaliśmy się, że staliśmy się ofiarami wyłudzenia, zadzwoniliśmy do centrali John Lewis w Londynie. Tam dowiedzieliśmy się, że prawdziwy Patric Lewis nie robił z nami żadnych interesów. A jego adres mailowy jest podrobiony – przekazuje pan Paweł.
- Kiedy skontaktowaliśmy się z firmą Euler Hermes, oni odmówili wypłaty nam kwoty ubezpieczenia. Stwierdzili, że ubezpieczyli nas na prawdziwy koncern John Lewis, a nie na fałszywego. A to, że doszło do podszycia się, wyklucza rzekomo możliwość wypłaty – przekazuje zdumiony pan Paweł.
- Euler Hermes przekazał nam również, że to jedno z wielu oszustw dokonywanych na markę John Lewis. Bo wcześniej oszukani byli Portugalczycy. Ja sam mam w tej chwili kontakt jeszcze z czterema innymi oszukanymi firmami z Polski, od których przestępcy wyłudzili towar podobny sposób, podszywając się pod sieć John Lewis - przekazuje pan Paweł.
Jak napisaliśmy wyżej, centrala koncernu John Lewis w Londynie milczy. Oto pytaia, które wysłaliśmy im już dwukrotnie, zarówno do Emily Dimmock, jak do biura prasowego. Bo takie adresy uzyskaliśmy od Emily Dimmock, podczas spotkania w londyńskiej centrali John Lewis w dniu 30 listopada 2018 roku:
To:
Emily Dimmock
Corporate Communications
Ladies and Gentlemen,
Regarding our meeting on Friday at your Headquarters I hereby send you information in the attachements
These are details of the fraud committed in your name to the detriment of VENE POINT Paweł Gułaś from Poland
I am also sending you the numbers given by the police as part of Action Fraud regarding this matter:
NFRC181202666550 - The case number submitted by VENE POINT Paweł Gułaś
NFRC181002600551 - The case number submitted by EUREL HERMES
And data from 3 other companies from Poland that have been cheated on behalf of your company John Lewis.
Because the matter has a global dimension. We prepare a series of reportages for both Polish and British media on this subject. Both in the Internet and TV version.
Therefore, please answer the questions:
1. Will you cooperate with the police in London with Action Fraud to terminate swindling fraud on behalf of your company as soon as possible?
2. Will you turn to the police to prosecute warehouse owners outside London where theft is carried out on your behalf, with the use of John Lewis stuffs, high-value goods?
3. Will you help a stolen company from Poland to get sums from the insurance of these magazines?
4. The insurance company Euler Hermes has reported that for many months, goods have been scammed for your company, including from Portugal. Have you ever done anything to protect companies from different European countries from these cheats?
5.What is your official comment on the matter that we can give to journalists throughout Europe and around the world? Because our information shows that goods stolen in Great Britain for the benefit of John Lewis, goes to Africa, among others.
Best Regards
Robert Rewiński
Editor
Patriot24.net - Polacy w kraju i na świecie, Telewizja.Patriot24.net
redakcja@patriot24.net
tel. +48 882 423 655
Niniejszy tekst wysyłamy również do brytyjskich stacji telewizyjnych, gazet i portali internetowych. Oraz powiadamiamy londyńską giełdę.
- Czy milczenie tak potężnego koncernu w sprawie tak skandalicznych oszustw jest przypadkowe? Dlaczego John Lewis nie współpracuje z poszkodowaną firmą z Polski? Ani z nie wydaje żadnego komunikatu, który mógłby uchronić innych przedsiębiorców przed podobnymi oszustwami? – pyta Robert Rewińśki, Redaktor Naczelny Patriot24.net.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Prokuratura Rejonowa w Wysokiem Mazowieckiem prowadzi postępowanie w sprawie, w której konflikt między dwoma mężczyznami z sektora prac ziemnych przybrał zaskakujący obrót. Jeden z nich – legalnie działający przedsiębiorca, dysponujący kompletem dokumentacji, umów i potwierdzeń płatności – został objęty dochodzeniem, mimo iż druga strona nie przedstawiła żadnych formalnych dowodów, a jedynie relacje świadków ze swojego bliskiego otoczenia.
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?