Dzieci do Grodziska Mazowieckiego wywiozła matka - Katarzyna L. - z mieszkania na Krupówkach w Zakopanem. I podrzuciła je agresywnym i nienawistnym dziadkom, którzy żyją w patologicznych warunkach!
- Dziadek jest byłym alkoholikiem, bardzo agresywny. Obydwoje z babk,a jeżdżą, jak odkryliśmy, za Biedronkę w Grodzisku, gdzie wygrzebują stare zgniłe jedzenie, które sklep wyrzuca na śmietnik - alarmuje ojciec dzieci, Bartłomiej Kochanowski.
- Potrafili dwoje małych dzieci zostawiać samych w domu bez opieki na prawie godzinę, by jechać na żer na śmietnik - dodaje.
Prezentujemy szokujący film pokazujący zarówno agresywne zachowanie dziadków, jak również warunki, w jakich dzieci przetrzymują.
A także ich mieszkanie w Zakopanem, gdzie się urodziły i mieszkały do 2019 r. Bo wówczas Katarzyna K. po raz pierwszy uprowadziła dzieci do Grodziska Mazowieckiego.
- Przed Sądem Rejonowym w Zakopanem toczy się postępowanie III Nsm 161/20, które przeszło z Grodziska, bo tam pierwotnie w styczniu 2019 zawisło po raz pierwszy na wniosek matki, po tym pierwszym uprowadzeniu. Sąd w Grodzisku zgodził się z moim stanowiskiem, że właściwy jest sąd w Zakopanem i przez prawie dwa lata nic w sprawie się nie działo - przekazuje Bartłomiej Kochanowski.
- Syna udało mi się odzyskać i powrócił do mnie Zakopanego. Po rocznej rozłące wróciła też Katarzyna z córką. Ale sama już dziś się nie kryje, że zrobiła to po to, aby ponownie wywieźć dzieci. I 23 lutego tego roku uprowadziła dzieci drugi raz, a ja nic nie mogę zrobić, bo sąd działa wyjątkowo opieszale i nie zabezpieczył dotychczas miejsca pobytu dzieci przy mnie, gdzie mam wyśmienite warunki, co powinien od razu zrobić - alarmuje ojciec.
- Wskutek tego dzieci dosłownie gniją w okropnych warunkach. Zupełnie bez opieki matki, która przerzuciła obowiązki opieki na dziadków, bo sama wymyśliła sobie pracę jako kierowca PKS w Grodzisku i wstaje na 1 zmianę od 2-3 w nocy pracując do 14-15-16 po południu - dodaje.
Bartłomiej Kochanowski twierdzi że dziadkowie dziećmi zajmują się „bo muszą”. Bo chcą razem z córką, która nie zrobiła w Zakopanem kariery, teraz „odegrać się”.
- Całkowite izolowanie dzieci ma mi sprawić przykrość. I doprowadzić do utraty naturalnej więzi ze mną jako tatą - tłumaczy Bartłomiej Kochanowski.
- Oni chcą za wszelką cenę pozbawić mnie praw do dzieci przed sądem. Jak nie w Zakopanem, to potem w Grodzisku Mazowieckim, bo tak to się robi, rękoma psychologów z OZSS - dodaje.
Dziadek dzieci, Janusz L., nie chciał rozmawiać na ten temat.
- Do widzenia! - wykrzyknął i wyłączył telefon.
Babcia dzieci też nie chciała rozmawiać.
- Skąd ma Pan mój numer telefonu? Jest RODO, a ja jestem u lekarza i nie będę rozmawiać - szydziła przez telefon modulując głos.
Matka dzieci jest nieosiągalna pod telefonem. Wysłaliśmy jej SMS-a z prośbą o kontakt celem przedstawienia jej stanowiska w sprawie.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Prokuratura Rejonowa w Wysokiem Mazowieckiem prowadzi postępowanie w sprawie, w której konflikt między dwoma mężczyznami z sektora prac ziemnych przybrał zaskakujący obrót. Jeden z nich – legalnie działający przedsiębiorca, dysponujący kompletem dokumentacji, umów i potwierdzeń płatności – został objęty dochodzeniem, mimo iż druga strona nie przedstawiła żadnych formalnych dowodów, a jedynie relacje świadków ze swojego bliskiego otoczenia.
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?